.

.

środa, 18 lipca 2012

Prólogo;


Nie życzę Ci stanięcia twarzą w twarz z chwilą, w której będziesz musiał uciec, bo inaczej nigdy nie posklejasz kawałków serca w względną całość, a twoja dusza już nigdy nie wzleci ku górze.

12 czerwca 2007 r.,

    Założyła szarą bluzę, zerkając przez ramię na pozostawiane wspomnienia. Gdyby zamiast wychodzić, wchodziła do tego pomieszczenia, do swojego pokoju, miałaby wrażenie, że sekundę wcześniej ktoś siedział przy biurku w kącie pokoju, słuchając muzyki i kreśląc coś na wszędzie obecnych karteczkach.
    Westchnęła, zatykając kosmyk włosów za ucho i zamknęła delikatnie drzwi. Kolejne kilka kroków i znalazła się u góry schodów. Wiedziała, że przed domem czeka już na nią tata. Najchętniej na lotnisko wybrałaby się sama, ale jej rodziciel uparł się i nie chciał dopuścić do tego, by zamknęła się całkowicie.
    Bez słowa zatrzasnęła drzwi auta, wsuwając się na tył obok Anne. Nie obdarzyły się ani jednym spojrzeniem. Pojazd ruszył. Od lotniska dzieliło ich całe trzydzieści minut drogi, dlatego obydwie pogrążyły się w muzyce wypływającej ze znajdujących się w uszach słuchawek.
    Mężczyzna, kierując i starając się nie spowodować wypadku, co chwila zerkał do tyłu, próbując ocenić sytuację.
    Początkiem roku zauważył dziwną zmianę w zachowaniu obydwóch dziewczyn. Przez dłuższy czas nie zwracał na to uwagi, tłumacząc ich niespodziewanie złe relacje, drobnymi kłótniami.
    Jednak w momencie, gdy sytuacja panująca między nimi nie zmieniła się, a wręcz pogorszyła i wkroczyli w czwarty miesiąc ich kłótni, naprawdę się tym przejął. Od dziecka nie widziały świata poza tą drugą. Nie potrafił wymienić nawet więcej niż trzech rzeczy, które robiły osobno. Od zawsze nierozłączne. Tak było, aż do pewnego, tajemniczego incydentu, który do tej pory nie był mu znany.
    Wiedział jedną rzecz. Musiało to być coś poważnego. Inaczej jego córka nie opuszczałaby kraju. Nie wyjeżdżałaby na drugi koniec świata.
    Protestował, ale ona się nie poddawała. Męczyła go prośbami o zamieszkanie z wujkiem w Kanadzie. Widział, że tego potrzebuje, ale bał się o nią. I nadal się boi.
    Najgorsze dla rodzica jest to, że są takie chwile, kiedy nie są w stanie pomóc swojemu dziecku, choćby nie wiadomo jak tego pragnęli. Po prostu nie mogą.
    Panująca na tyle samochodu cisza tylko go przytłaczała. Nie rozumiał jakim cudem taka silna więź mogła ulec rozpadowi.
    - Naprawdę nie musicie mnie odprowadzać pod sam samolot – mruknęła Heather, gdy wszyscy troje wysiedli, a on postanowił zająć się jej walizką. Słowa kierowała głównie w stronę ciągle milczącej kuzynki.
    Wystarczało jej, że musiała wytrwać z nią przez pół roku. Teraz jedyne o czym pragnęła było znalezienie się jak najdalej od niej.
    Pocałowała ojca na pożegnanie i po chwili zniknęła już w tłumie osób śpieszących do swojego nowego życia. Jej miało rozpocząć się równo za siedem minut.
    Choć wiedziała, że wyjazd nie wymaże cierpienia.
    Docierało do niej, że nigdy nie zapomni.
    Rozumiała, że jeszcze przez długi czas będzie myśleć o tym całymi dniami.
    I wreszcie – pragnęła znaleźć się z daleka od osoby, która wyrządziła jej największą krzywdę jaką człowiek może sobie wyobrazić.
   
                Proszę, daj mi siłę
                Proszę, przestań poddawać mnie próbom
                Proszę, zrozum mój ból
                I obiecaj, że kiedyś będę w stanie spojrzeć zdradzie w twarz

12 czerwca 2012 r.,

    Ściągnęła okulary z nosa, lekko go marszcząc na widok nic nie zmienionego domu. Uśmiechnęła się mimowolnie, kierując swoje kroki w stronę drzwi. Nikomu pewnie nawet przez myśl nie przeszło, że zamierza wrócić. Ostatni raz była tutaj cztery lata temu, kiedy jeszcze nie miała siły odmówić tacie wizyty na święta. Każdego kolejnego roku składała mu życzenia, ani słowem nie wspominając o kuzynce i przepraszała, że jej nie będzie. Bo święta, które spędziła wtedy, do tej pory ostatnie jakie miała z ojcem, były najgorszymi w jej życiu.
    Żadnej magii świąt.
    Zero uśmiechu.
    Mimo że nie zapomniała, śmiało mogła powiedzieć, że wreszcie się z tym uporała. Pogodziła z faktem, że straciła jedyną prawdziwą przyjaciółkę i ku swojej ogromnej radości w Kanadzie poznała wielu innych ludzi, z których parę stało się dla niej naprawdę bliskimi osobami.
    Nadal miała klucze. Wyciągnęła je pośpiesznie z dużej, kremowej torby i przekręciła klucz w zamku. W środku było cicho. Ruszyła w głąb mieszkania, po drodze zaglądając do wszystkich pomieszczeń na parterze. Powracając do salonu z uśmiechem mogła stwierdzić, że nic się nie zmieniło. Wszystko pozostało takie samo jak zapamiętała. Może z wyjątkiem dwóch czy trzech obrazów na ścianach, kolorze dywanu w salonie czy lustrze w przedpokoju. To jedyne zmiany jakie wypatrzyła.
    Najbardziej różniło ją od ojca to, że kochała zmiany. On natomiast od nich stronił. Wolał wszystko co tylko można było zostawić tak jak jest.
    - Minęło sześć lat, a twój nałóg ani trochę się nie zmienił – stwierdziła, zaglądając do małego gabinetu. Wszędzie wisiało bądź leżało mnóstwo projektów. Mieli też to, co oboje kochali równie mocno. Architektura. Co prawda Heather wybrała nieco inną dziedzinę, od dziecka interesowała się przyrodą, to jak zawsze powtarzał nie ważne jaki, ważne, że architekt.
    Podniósł wzrok i przez chwilę wpatrywał się w nią z szeroko otwartymi oczami.
    - Jestem tu! Realna jak nigdy – zaśmiała się, podchodząc do zagraconego biurka i gdy wreszcie poderwał się z fotela, mocno go przytulając.
    - Kochanie, co ty tutaj robisz? - zapytał. - Wiesz jak wszyscy za tobą tęskniliśmy? - mruknął, obejmując ją swoimi silnymi, ojcowskimi ramionami, których tak bardzo brakowało jej przez te ostatnie lata pobytu w Kanadzie.
    Czy aby na pewno wszyscy tak bardzo tęsknili?
    - Wróciłam – odparła, opierając głowę na jego ramieniu. - Tęskniłam... Tak bardzo za tobą tęskniłam – wymamrotała, ponownie się w niego wtulając. Czuła jak w jej oczach zbiera się fala łez, a następnie wylewa się na policzki i spływa w dół. Nie była w stanie ich opanować.
    - Dobrze, że wróciłaś.
    - Przepraszam, że nie przyjeżdżałam... - wyszeptała nadal płacząc. - Nie potrafiłabym stawić temu czoła. Czułam się zbyt słaba.
    - Ważne, że teraz już jesteś – odpowiedział jej również szeptem.
    Niespodziewanie drzwi otworzyły się szeroko i stanęła w nich uśmiechnięta Vivienne razem z przystojnym mężczyzną. Blondynka w jednej chwili rozpoznała w nim dawną miłość. Łzy ponownie stanęły w jej oczach, lecz tym razem już nie z radości, powrotu do domu. Tym razem były to łzy bólu, które sprawnie opanowała i uśmiechnęła się promiennie, aby zatuszować całkowicie swoje emocje. Jak zwykle wyszło jej perfekcyjnie. W tej sztuce nie miała sobie równych.
    - Wróciłaś... - Pierwsza odezwała się zaskoczona i nie próbująca ukryć niezadowolenia z owej wiadomości Anne. - Czy może przyjechałaś na parę dni?
    - Wróciłam na stałe kuzynko – syknęła, również nie starając grać pozorami. Od dawna nie były kochającymi się przyjaciółkami. Choć nadal pozostawały rodziną, dla Heather brunetka zginęła śmiercią tragiczną.
    - Myślę, że powinnaś go pamiętać – odezwała się ponownie Vivienne. - Cesc Fabregas – dodała, gdy nikt nie zareagował na jej słowa.   
    - Pamiętam.
    Wiedziała, że jeszcze chwila i nie da rady. Dlatego też uśmiechając się wymuszenie w stronę taty, wyminęła zadowoloną z siebie kuzynkę i najbardziej tym wszystkim zaskoczonego piłkarza Będąc już w połowie drogi do swojego pokoju rzuciła się biegiem, nie panując nad emocjami, łzami spływającymi po całej twarzy i falami bólu, które przeszywały duszę.
    Wystarczyło, że spojrzała na niego i wszystko wróciło ze zdwojoną siłą.
   
                Jej serce znowu jest w kawałkach
                Dlaczego jej to robisz?
                Nie słyszysz płaczu?
                Nie widzisz łez moczących poduszkę za poduszką?       
                Kiedy zrozumiesz jaka jest krucha?


~*~

1 komentarz:

  1. Twój prolog w porównaniu do mojego to jakby rozdział. Z tego co zauważyłam to polepszył się Twój styl ;) Pierwszy akapit naprawdę dobry. Urywek z przeszłości. Cytaty fajnie dobrałaś. Dziwne, że wcześniej nie odwiedzała rodziny, że się od niej odcięła. Jednak nie dziwię się, że Heather tak nie cierpi swojej kuzynki i tak zareagowała na swoją dawną miłość. Jestem ciekawa co dalej więc idę czytać następny ;*

    OdpowiedzUsuń