.

.

sobota, 25 sierpnia 2012

El número cuatro;


Zawiedziona miłość to najgorsze życiowe doświadczenie. Nie tylko dlatego, że towarzyszy jej ogromny ból. Odbiera także wiarę w szczęście i nadzieję na szczęśliwy czas.

Spacerowałam brzegiem plaży rozmyślając nad tym co kilka dni temu powiedział mi David. Widziałam w tym oczywiście bardzo dużo prawdy, ale to jednak nie zmienia tego, że nie czuję w sobie na tyle dużo sił, aby o tym otwarcie rozmawiać z kimkolwiek innym niż sobą samą. Minęło tyle miesięcy i choć postanowiłam wrócić do domu, do bolesnym wspomnień, nie przestało boleć. Na domiar złego nie potrafię przestać o tym myśleć.
   Czuję się dziwnie słaba. Jakby ktoś ukradkiem, podczas snu wypompował ze mnie wszystko poza bezsilnością i strachem, z którym już zupełnie nie wiem jak sobie radzić. Z resztą uczuć daję sobie radę. Najczęściej po prostu odsuwam je na chwilę, która wystarcza na głęboki oddech. Strach nie opuszcza mnie ani na chwilę. Coś jakby się do mnie przywiązał na tyle, że przejście na kogoś innego wprawiłoby go w smutek. Nie przeszkadza mu nawet to, że parszywie zżera mnie od środka.
   Pozostaje tylko pytanie czego ja się tak panicznie boję? Rozumiałam to uczucie jeszcze z Kanadzie czy samolocie, gdy nie byłam pewna swojej reakcji na powrót. Ale teraz? Czego jeszcze mogę się bać? Wszystko co najgorsze mam już za sobą. Włączając w to oczywiście spotkanie z Anne, które do tej pory miałam trzy i zniosłam je bardzo dobrze. Nawet specjalnie nie muszę starać się jej unikać, bo z tego co zauważyłam w tym domu jest raczej gościem niż domownikiem. Wraca jedynie na noc. Wiecie, mi to jest akurat bardzo na rękę!
   Możliwe, że obawiam się spotkań z Cesciem. Jego do tej pory widziałam go aż raz i szczerze mówiąc zniosłam to o wiele gorzej niż wpadnięcie na kuzynkę. No, ale jak wiadomo nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Jak to rozumieć odnośnie tej sytuacji? Głównie odnośnie Fabregasa? On oczywiście jest tym złym. Tylko co dobrego może wyniknąć ze spotkań z nim? Po pierwsze w takim sytuacjach zawsze wracają wspomnienia, ale David czasami uparcie mi powtarza, że stawanie twarzą w twarz z problemami jakimikolwiek robi z nas ludzi silniejszych. Mam nadzieję, że się nie myli.
   Słońce powoli znikało za horyzontem, a mnie zaczęli wymijać ostatni plażowicze. Odkąd pamiętam to miejsce roiło się od wczasowiczów głodnych morskich kąpieli i karmelowej, pięknej opalenizny. Zawsze bardzo cieszył mnie ten fakt. Ogólnie fajnie mieszka się niedaleko plaży. Tym bardziej jeśli lubi się pływanie. Opalać nigdy się specjalnie nie lubiłam. To lekkie marnowanie czasu, bo równie dobrze można pozyskać ładny kolorek skóry spędzając czas aktywnie. Korzystając z okazji nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie zauważyła, że to jest jedna z tych rzeczy, które różnią mnie od Vivienne. Mój tata zawsze twierdził i wszystkim naokoło powtarzał, że jesteśmy identyczne pod względem charakterów, upodobań i zachowania. Według niego różnimy się tylko wyglądem. Owszem, mamy wiele rzeczy, które nas łączy, a właściwie lepiej jeśli powiem, że miałyśmy. Mimo to jesteśmy bardzo różne. Niech sobie mój tata mówi co chce, ale dzieli nas naprawdę wiele. Jej miłość do bezczynnego opalania się na kocu i moja miłość do aktywnego spędzania czasu latem to tylko jedna z wielu różnić pomiędzy nami.
    Wdrapałam się na największą ze skałek i z radością spostrzegłam, że nic się nie zmieniło. Może to dziwne, ale dobrze jest wrócić do miejsca, które kilka lat wcześniej odwiedzało się praktycznie codziennie i z którym wiąże się tyle wspomnieć, zauważając, że nadal jest takie samo. Zamoczyłam nogi do kostek w chłodnej wodzie i oparłam się na dłoniach. Załapałam się na ostatnie sekundy zachodu słońca. Podziwiałam go i jak zwykle zaparł mi dech w piersiach. Gdy schowało się na dobre niebo jeszcze przez dłuższą chwilę pozostawało w kolorze pomarańczowym.
   Panowała cisza jakiej brakuje temu miastu za dnia. Jedynym dźwiękiem jaki do mnie dobiegał był szum fal. I coś jeszcze. Miałam wrażenie jakby ktoś oddychał za mną. Wyprostowałam się, zerkając do tyłu. Spodziewałam się każdego, ale nie Jego!
   Kilka metrów ode mnie stał równie mocno zaskoczony jak ja Francesc Fabregas we własnej osobie. Na chwilę dosłownie zapomniałam jak się oddycha. Wydawało mi się jakby panująca cisza pogłębiła się jeszcze bardziej, a jedynym dźwiękiem jaki do mnie docierał był jego oddech.
   Długo patrzyliśmy na siebie bez słowa, obserwując siebie nawzajem. Cieszę się, że ani razu nie spojrzał mi w oczy. Może bał się tego co zobaczy? Czy może tego co ja zobaczę, robiąc to samo?
   - Nie spodziewałem się ciebie tutaj - odezwał się, przerywając ciszę na co zareagowałam z ulgą.
   - Ja też nie sądziłam, że jeszcze odwiedzasz to miejsce - odchrząknęłam. Z trudem się do tego przyznaję, ale zaschło mi w ustach i po tym jak zapomniałam jak się oddycha, tak powtórzyłam to z mówieniem i korzystaniem z języka.
   - Bo to do mnie nie pasuje? Jestem taki sam jaki byłem - oznajmił. - Uważasz mnie za kogoś zupełnie innego. Kiedy zauważysz, że w ogóle się nie zmieniłem? Popełniłem błąd, który się na mnie odbił, ale...
   - Jesteś pewien, że tylko na tobie? - syknęłam, łamiąc obietnicę o panowaniu nad emocjami w jego obecności. A czego ja się spodziewałam? Że zachowam niewzruszony wyraz twarzy i wewnętrzny spokój, stojąc na przeciwko niego?
   - Nie tylko.
   W jednej sekundzie cała moja litania wyrzutów, którą chciałam do niego skierować rozsypała się, a ja już po raz kolejny w ciągu tych kilku minut zapomniałam o prostych czynnościach.
   - Możemy o tym porozmawiać? - spytał. Nawet nie starał się ukryć nadziei w swoim głosie. Odwróciłam wzrok w drugą stronę, byleby tylko nie napotkać jego i powoli oddychałam, chcąc wreszcie skutecznie się uspokoić. Czułam, że podszedł bliżej i nie dzielił nas teraz nawet metr. Zaparło mi dech w piersiach, tym bardziej, że z lekkim wietrzykiem, który zerwał się sekundę wcześniej, dotarł do mnie jego zapach. Czyli coś czego najbardziej mi brakowało.
   - Nie mamy o czym - wymamrotałam z nadzieją, że nie usłyszy w tym nutki wahania, którą ja słyszałam doskonale. - Jesteś z Anne, a ja naprawdę nie mam już z tym żadnych problemów.
   - Nie jestem z Anne - zaznaczył, a ja wbrew sobie poczułam ogromną ulgę. - Nie proszę cię o nic więcej jak rozmowa.
   - Nie chcę.
   - Proszę - szepnął w tym samym czasie, w którym ja odmówiłam. - Daj mi chociaż szansę. Kilka minut.
   - Nie - warknęłam, zeskakując na chłodny piasek. Stojąc do niego tyłem odszukałam swoje buty, które wcześniej wyrzuciłam za siebie. Zbyt zajęta myśleniem o czymś innym niż on, nie zarejestrowałam jego nagłej bliskości i odwracając się wpadłam mu w ramiona.
   - Heather...
   Zerknęłam na jego twarz. Dojrzalsze rysy, od tych które pamiętam, ale bez wątpienia dalej te same oczy. Oczy, od których wszystko się zaczęło. Stałam na przeciwko mężczyzny, wokół którego kiedyś kręcił się cały mój świat. Mężczyzny, którego pomimo wszystko nadal darzę uczuciem. To co czułam w tamtej chwili przeraziło mnie samą. Choć z drugiej strony nie byłam zaskoczona tym co przewijało się przez moje myśli. Tysiące wspomnień. Jest moją miłością. Miłością, która nie osłabła ani w wyniku zdrady ani rozłąki.

Twoje oczy mówią mi wszystko.
Wystarczy jedno spojrzenie, abym poznała ciebie całego.

   Stałam tam czując jak nasze ciała się stykają, a jego oczy uporczywie bez chwili wytchnienia śledzą reakcje na mojej twarzy. Czytał z niej jak z księgi. Zawsze. Wiedział o mnie rzeczy, których nie mówiłam innym. Nawet Davidowi, który ostatecznie był jak ten starszy brat.
   Mijały kolejne minuty, a ja nie czułam potrzeby oderwania się od niego. Wdychałam jego zapach, co chwila na nowo analizując naszą sytuację. Byłam pewna tylko jednego. Wszystkie moje mury runęły nieodwracalnie.
   - Zgadzam się - wyszeptałam, gdzieś w środku czując, że to jest dobra decyzja. Chciałam tego. Wcześniej po prostu nie zdawałam sobie sprawy z tego, że potrzebuję tej rozmowy.
   Przypomniałam sobie, że moja babcia często lubiła powtarzać mi pewną historię. Mówiła o mężczyźnie, który z własnej głupoty nie uwierzył kobiecie, którą kocha i zostawił ją, skazując ich na samotne życie w bólu po stracie miłości. Nigdy się ponownie nie zakochał, bo cały czas w jego sercu miejsce zajmowała stracona miłość. Gdy kobieta zachorowała, a po krótkim czasie przegrała z chorobą, dowiedział się jaki błąd popełnił. Nie była winna, a on, głupiec, ją zostawił. Sam skazał się na cierpienie.
   Mniej więcej jak my. Proszę tylko, nie mówcie, że popełniłam błąd.

*

Szłam obok niego, zastanawiając się jakie zadać mu pytanie. Wcześniej często tak rozmawialiśmy. Zasypywaliśmy się nawzajem pytaniami i było ciekawie. Jego pytania nie raz dosłownie zwalały mnie z nóg. Szukałam jakiegoś tematu, który powoli prowadził by nas do sedna rozmowy, ale nie był ciężki, trudny.
   - Dlaczego wyjechałeś do Londynu? Zawsze marzyłeś o barwach Blaugrany. Godzinami potrafiłeś mi opowiadać o tej drużynie, o tym jaka jest wspaniała. Tak nagle z tego zrezygnowałeś? 
   - Wtedy wydawało mi się to najlepszą opcją. Niesamowite uczucie włożyć na siebie koszulkę Kanonierów. Byłem młody i trafiłem do tak dobrego klubu. To prawda, że nie była to FC Barcelona. Nie grałem dla klubu moich marzeń, ale Arsenal dał mi naprawdę dużo. I szczerze mogę powiedzieć, że nie żałuję tej decyzji. Gdybym przemyślał wszystko dokładnie wiem, że bym nie wyjechał. To był jeden z trudniejszych okresów i gdy tylko usłyszałem od rodziców, że Arsenal chciałby zasilić mną swoje szeregi nie myślałem ani przez chwilę. Na początku to był duży szok, ale szybko się otrząsnąłem i powiedziałem, że jadę. Nikt tego nie rozumiał. W sumie ja do końca też nie. Zostawiłem rodzinę, przyjaciół. Już w samolocie straciłem całą pewność siebie i tego czy podjąłem dobrą decyzję, ale coś powstrzymało mnie przed powrotem. I dobrze zrobiło. 
   - Wróciłeś dopiero w tamtym roku. 
   - Tak. Dostałem szansę powrotu i ponownie nie zastanawiałem się długo. Tyle, że tym razem wątpliwości trzymały się z dala. Często wcześniej powtarzałem siostrze i kolegom z klubu, że jeśli będę miał taką możliwość oddam wszystko, żeby nałożyć na siebie bordowo-granatowy strój.
   - Wyjechałeś kilka tygodni po mnie? To zwykły zbieg okoliczności czy związek z tym co się stało?
   - Między nami? Z pewnością miło to duży wpływ na moją decyzję. 
   - Czyli twój trudny okres to ten okres. To co się stało i moja ucieczka.
   - Ja też uciekłem. Oboje sobie z tym nie poradziliśmy.
   - I wyjechaliśmy na drugi koniec świata jakby to miało w czymś pomóc - westchnęłam, a on tylko pokiwał głową. 
   - Co robiłaś w Kanadzie? Poza nauką i siedzeniem w szkole?
   - Głównie to siedziałam w szkole - zaśmiałam się. Widziałam jego zdziwienie, więc szybko pośpieszyłam z wyjaśnieniem: Wybrałam sobie internat. Wiedziałam, że jeśli zamieszkam z wujkiem nie będę miała tyle spokoju ile potrzebowałam. Jest kochany i naprawdę nie wiem co bym bez niego tam zrobiła, ale potrzebowałam więcej przestrzeni. Wiesz, u niego nie mogłabym przepłakać połowy nocy bez pytań następnego dnia. 
   - A jak szkoła, internat? Dobrze się tam mieszka? 
   - Nawet bardzo. Co prawda w szkole nie masz wymówki, że czegoś zapomniałeś, jak na przykład praca domowa z domu, bo nauczyciel daje ci pięć minut i wygania po nią do pokoju.
   - Czyli to nie dla mnie.
   - Zakładając, że traktowałbyś szkołę tak samo jak zawsze wcześniej, to nie - przyznałam. - Ogólnie było fajnie. Dobra atmosfera, ciekawi ludzie. Ale pierwszy rok i tak był trudny. Poznałam parę osób, ale w efekcie końcowym nie wynikło z tego nic poważniejszego. Drugi rok od samego początku zapowiadał się lepiej. Poznałam wtedy Liama. Ze szkołą łączyło go jedynie to, że jego tata uczył mnie etyki. Swoją drogą bardzo lubiłam tą lekcję. Nawet nie wiem, kiedy dokładnie złapaliśmy ze sobą wspólny język. Szybko poszło. Potem przyszła kolej na Nathana i Sam, z którymi było dokładnie tak samo. Nie są jak Villa, ale są mi bliscy. 
   - A co po liceum? Zgaduję, że poszłaś na studia. Powiedz, że się nie mylę i wybrałaś architekturę.
   - Nie mylisz się. Sam wybrała ten sam uniwersytet z tym, że jej życiem jest malarstwo. I jakoś to szło. Tęskniłam za Hiszpanią, Davidem, tatą i za tym wszystkim co tutaj zostawiłam. Przede wszystkim za tobą. Możliwe, że najbardziej.
   Na krótką chwilę zapanowała cisza, której szczerze mówiąc nie chciałam przerywać. Czułam się dobrze. Zupełnie tak jakby tych wszystkich miesięcy nie było. Jakby nic się nie stało i wszystko zawsze było dobrze.
   - Nie bardzo wiem jak ująć w pytanie to co od dawna siedzi mi w głowie - przyznałam, gdy usiedliśmy na chłodnym piasku. - Na razie mi powiedz jak zamierzasz świętować pierwszy rok w Barcie? 
   - Śledzisz moją karierę?
   - Od razu karierę. Nie jesteś jakimś Messim. Nate interesuje się sportem i często zasypywał nas informacjami na ten temat. Głównie z Europy, kładąc największy nacisk na Hiszpanię. I tym sposobem wiedziałam wszystko co najważniejsze. Rozmawiając z Villą nie musiałam słuchać jak się rozwodzi godzinami na temat jakiegoś meczu tylko od razu mówiłam mu wynik, kto strzelił czy dostał kartkę i miałam spokój.
   - Jestem pewien, że niedługo poznasz jakiegoś Messiego. A David na niejednym treningu zasypywał nas wszystkich tym co u ciebie słychać. Nie szczególnie zwracając wtedy uwagę na mnie. 
   - Wiesz, David traktuje mnie jak siostrę. Może na to nie wygląda, ale jest strasznie pamiętliwy. Nie odwrócił się od ciebie plecami i nigdy tego nie zrobi, ale...
   - Nigdy też nie zapomni, że cię zraniłem. 
   - Właśnie. Wracając do Leo. Już mi zapowiedział, że na najbliższej imprezie zobaczę się z całą drużyną.
   - Nam też o tym wspominał. Puyol wziął na siebie wszystko i wydaje mi się, że to właśnie u niego w domu zostaniesz wciągnięta do zoo.
   - Lubię zoo - uśmiechnęłam się. - A tak na poważnie to dopiero teraz, rozmawiając o nich, dotarło do mnie jak bardzo tęskniłam.
   - Wychowywałaś się z piłką. Dorastałaś obok Davida, Carlesa, Xaviego czy Pepa. 
   - Ale tylko ja dorosłam. Nie włączając w to Pepa. 
   - Zdziwisz się. Carles co prawda nadal szaleje na punkcie swoich włosów, ale jak sam twierdzi zmądrzał i nie zachowuje się jak kopnięta w tyłek kukiełka. 
   - Kukiełka? Proszę cię, Cesc! To ma być rozumowanie dorosłego faceta? 
   - Jego zapytaj - wybronił się ze śmiechem. - Nie było mnie kilka lat, a po powrocie czułem się jakbym nigdy nie wyjeżdżał. Czeka cię to samo. 
   - W takim razie nie czeka mnie rozczarowanie, bo lubiłam was wszystkich takimi jacy byliście - wyznałam, a znaczenie tego co powiedziałam dotarło do mnie oczywiście z niezłym opóźnieniem. Siedziałam z twarzą zwróconą ku niemu. - Koniec pytań. Po prostu opowiedz mi wszystko - poprosiłam, odwracając wzrok.
   - Podejrzewam, że Vivienne ci o wszystkim powiedziała.
   - Streściła mi to. Wydaje mi się, że nie pominęła niczego. 
   - Tak myślałem. Pamiętam to jak przez mgłę. Byłem pijany, ale ani wtedy ani dzisiaj nie umiem ci powiedzieć dlaczego piłem. Wiadomo, że zamroczony umysł nie pomaga w myśleniu. Jakby ktoś miał wątpliwości można przedstawić mu mój przypadek i od razu zmieni zdanie.
   - I z tego zamroczenia alkoholem poszedłeś z moją przyjaciółką do łóżka? - spytałam, ale nie chciałam, aby to tak zabrzmiało. Wyszło jakbym chciała go tym przewrócić albo rzucić nim o ścianę. Najdziwniejsza była jego reakcja. Zatrzymał się. Dostrzegłam zaskoczenie. Tym, że tak ostro o to zapytałam? 
   - Vivienne powiedziała ci, że ze sobą spaliśmy?
   - Boże, Fabregas, tak! Mówiłam ci, że niemal mi wszystko streściła. Przy okazji wyznając mi, że darzycie się miłością tak wielką, że nic nie jest w stanie jej powstrzymać. Powiedziała, że nigdy nie chciała mi tego zrobić, ale nie mogła tego już dłużej ukrywać.
   Gestykulowałam dłońmi. Przy „nie mogła” wyrzuciłam je na boki, nie chcący uderzając go w ramie. Podskoczył, ale nie odezwał się ani słowem. Miałam ochotę uderzyć go po raz kolejny, ale już celowo, żeby jakoś zareagował. 
   - Mowę ci odebrało? A może postawiony przed faktem nie jesteś w stanie nic z siebie wydusić? Wiesz co? Szkoda mojego czasu... - westchnęłam, odwracając się na pięcie. Zrobiłam kilka kroków, gdy podbiegł do mnie i złapał mnie za rękę, pociągając w swoją stronę.
   - Nie wierzę, że się do tego posunęła - wyszeptał. Momentalnie stanęło mi przed oczami to jak wychodzili razem. Widziałam ich wchodzących do jednego z pokoju w domu Puyola. Wróciłam do domu w przeciwieństwie do Vivienne. Ona dotarła tam dopiero przed południem następnego dnia. I od razu musiała mi wyznać to co zrobiła. Z płaczem, błaganiem o wybaczenie, proszeniem o to, abyśmy nie zerwały przyjaźni.
   - Cesc, do cholery! Fabregas o czym ty mówisz?! 
   - Nie spałem z nią. 
   - Nie spałeś?
   - Pocałowałem ją, ale to wszystko. Do niczego więcej nie doszło. Nie chciałaś mnie widzieć, więc byłem przekonany, że widziałaś jak się całowaliśmy... ale nie miałem pojęcia o tym co ci powiedziała... Nie wierzę. 
   - Czyli to wszystko nie prawda? - wybuchnęłam. - Uciekałam przed jakimiś kłamstwami?! Oboje uciekaliśmy, bo Vivienne nas okłamała... Jak ona mogła mi to zrobić? Zdrada bolała, ale kłamstwo. Dobrze wiedziała, że kłamstwa nienawidzę jeszcze bardziej...
   - Zabawiła się naszym kosztem - stwierdził, przytrzymując mnie za łokieć. Przez moment patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nie mogłam. Nie potrafiłam. Odepchnęłam go lekko, ale zaskoczyło go tak bardzo, że odsunął się zdecydowanie dalej niż myślałam, że to zrobi. 
   - Przepraszam... Muszę iść... Chcę to wszystko przemyśleć. Zrozum mnie. Proszę - mamrotałam jak szalona, cofając się kilka kroków do tyłu. Chwilę później biegłam już w stronę domu Davida. Dusiłam w sobie szloch. W moich oczach zbierało się coraz więcej łez. Gdy dotarłam na miejsce uderzyłam kilka razy mocno w drzwi i czekałam, starając się opanować płacz. Z marnym skutkiem.
   - Nie nauczono cię do czego służy dzwonek? Takie małe obok drzwi, które swoją drogą jeszcze chwila, a musiałbym kupić nowe - dobiegł mnie jego głos i po chwili stanął przede mną w samych spodniach dresowych.
   - Heather! Boże kochany jak ty wyglądasz. Płaczesz... Co się stało? Wchodź szybko! - objął mnie ramieniem, wciągając do środka. - Tylko mi powiedz kto, a...
   - Anne - westchnęłam, przecierając oczy. Szczypało. Tusz robił swoje.
   - Anne? Co? 
   - Kłamała, Villa - wyszeptałam i to wystarczyło, bym wybuchnęła ponownie. Widziałam jego zszokowaną minę i bez dalszych wyjaśnień mocno się do niego przytuliłam. Nawet po tamtej rozmowie z kuzynką nie czułam w środku takiej pustki. Właściwie to nigdy nie czułam czegoś takiego. Bolało tak jakby ktoś najpierw powtykał mi w ciało ostre kolce, a teraz za jednym zamachem je wszystkie wyrwał. Tylko z efektem tysiąc razy mocniejszym. 

Trudno jest się przyznać do popełnionego błędu.
A kiedy już to zrobisz
jeszcze trudniej jest pogodzić się z tym
ile osób przy okazji zraniłeś.

 ~*~
Ogólnie jakoś dużo dialogów w nim, prawda? Ale mi się podoba. Kompletnie nie wiem co dalej, więc kolejny pewnie nie pojawi się tak szybko jakbym chciała. Trzymajcie za niego i moją wenę kciuki. :)

15 komentarzy:

  1. świetny rozdział :> no to zaczyna się robic ciekawie. ta rozmowa dała objgu bardo dużo. i ja wiem że między nimi nadal iskrzy :> czekam na kolejny ;* Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest wspaniałe opowiadanie ! Pierwsze co zrobiłam, wchodząc na bloga, zajrzałam do bohaterów. Widzę Davida, widzę Leo, widzę Cesca! Jestem cała twoja! Kobieto, ja ogólnie wolę, żeby ona była z Villą! Tak jakoś ;) Informuj mnie o nowych rozdziałach! Może na gg? (nr.2744736)

    Zapraszam na swoje blogi o piłkarzach:
    1. http://el-tiempodira.blogspot.com/
    2. http://tiempo-para-todos.blogspot.com/
    3. http://sentidio-comun-y-amor.blogspot.com/
    i czwarty, który wystartuje już za niedługo ;)
    http://imposible-sin-vosotras.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wierze.. zmyśliła to ? W sumie dobrze, że między nimi do niczego nie doszło... Rozdział bardzo ciekawy, oby więcej takich ;*
    Gwiazdka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że Heather i Cesc porozmawiali na spokojnie. Wyjasnili sobie kilka rzeczy. Może uda im się teraz polepszyć swoje stosunki? Może wrócą do tego co było kiedyś? Czułam, że Anne kłamie i teraz wyszło szydło z worka. Przez jej kłamstwa cierpiały dwie osoby. Rozdzieliła ich na długie lata, ale dobrze , że kłamstwo ma krotkie nogi i , że wszystko się wyjaśniło :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale z Anne jest wredna małpa. Tak ich oszukać. Powiem szczerze czekałam na małe całowanko , ale i tak mi się podobało. Świetny rozdział jak zawsze. A dialogów nigdy nie bywa za dużo ;) Pozdrawiam. Relampago ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Anne mnie troszkę wkurzyła, oszukuje ich, a nie powinna. Przysparza im tylko cierpienia. Dobrze, że Heather i Cesc porozmawiali, to było im potrzebne. Życzę ci duuużo weny ;* Czekam na kolejny fantastyczny rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dotarłam, komentarz pod poprzednim zostawiony, jakbyś pytała ;D. Właśnie tutaj na początku spory opis... ale już potem dialogi ;P. To miał być ten przełom? A ja się szykowałam na jakąś akcje... ;P, a tu miłosne rozterki ;P. No dobra, dobra rozumiem, że to było ważne, że to jednak coś zmienia... a po za tym chłopak był pijany i pocałunek po pijaku to nie jest jeszcze tak tragicznie, ale Anne i jej oszustwo... nie rozumiem trochę reakcji Heather... ja to bym od razu poszła do tej swojej kuzynki i była na nią strasznie zła, choć do pobicia by chyba nie doszło, ale krzyk... jakaś rozmowa na pewno, ale nie płacz... chyba, że ją aż tak bardzo jej kłamstwo, choć ona przecież i tak już jej teraz nie lubi, więc... a teraz to już w ogóle. No tak, o miłości trudno zapomnieć, więc pewni Cesc nie wyjdzie jej z głowy prze długo... bo widać, że rozłąka nie pomogła, a ona wciąż czuję dziwne uczucie, kiedy go widzi. Trochę dla mnie dziwie, że tak po prostu mogli rozmawiać o tym, co się wydarzyło, a co więcej o uczuciach, które nadal do siebie żywią. Oj, tak przyjaciel to coś wspaniałego, ale jedynie taki prawdziwy ;), on lepiej pamięta od osoby pokrzywdzonej jak bardzo się tą osobę zraniło ;P. Ja muszę przyznać, że ten nie cierpię opalania się. Przecież właśnie można złapać opalenizną, przebywając dużo czasu na słońcu, ale nie w lenistwie ;P. Choć to może u mnie dziwne, bo akurat mój tryb życia pasuje do leniwca, ale jakoś tego nie cierpię. Dobrze, że dziewczyna zgodziła się na rozmowę, bo na pewno by żałowała, a mi się wydaje, że chłopak raczej nie oszukiwał ją w tej sprawie. Tak udawać zdziwienie? Niemożliwe ;P. A jeżeli chodzi o ten opis na gg, dobrze, że przeczytałam i ten rozdział, teraz wiemy, że to jakiś ich kolega chyba, choć to podejrzewałam... muszę powiedzieć, że chyba mam coś wspólnego z tym ich kolegą ;D. A no ja muszę powiedzieć, że wychowałam się z trzema sąsiadami, którzy byli dla mnie jak starsi bracia, no może dwójka z nich i właśnie też przez to grałam trochę w piłkę nożną, choć raczej za dobra teraz to w nią nie jestem, ale tam ;d, pozdrawiam Olka ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba informowałaś mnie o nowym na gg? ;p Jeżeli tak to jak możesz to informuj na blogu, bo ja prawie nie wchodzę aktualnie na gg bo mam tylko do web dostęp. Widzę, że jak ja masz problem z weną więc trzymam za Ciebie kciuki ;* Jest dużo rozdziałów więc się cieszę, bo to chyba lubię najbardziej. Pojawiło się to na co czekałam najbardziej. Czyli konfrontacja Heather z Cescem ;) W końcu mogli na spokojnie pogadać, wyjaśnić sobie wszystko. Ahh! Na to czekałam. Jeszcze czekam ja jedną rzecz związaną z nimi i mam nadzieję, że intuicja dobrze mi podpowiada ;D Boże Anne to podła dziewczyna żeby nie użyć innego słowa. Jak ona mogła coś takiego zrobić?! Jak mogła ich rozdzielić?! Dobrze, że kłamstwo wyszło na jaw ale to nie ma znaczenia. Wrrrr ale się wkurzyłam. Jestem ciekawa jak to dalej się potoczy. No i zapraszam na 2 rozdział ; ) [summer--of-love.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodrze, że Heather spotkała Fabregasa, który wreszcie powiedział jej prawdę. Jej przyjaciółka zachowała się okropnie i nic ją nie usprawiedliwia.. Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz rację, ten rozdział jest najlepszy!;d bardzo mi się podoba;d teraz czekam na zemstę na Anne xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Ech, napisałam że nadrobię ten rozdział dzisiaj. eew, wczoraj? No nie wiem, przez te wakacje straciłam całkowicie rachubę czasu i jak dla mnie, to wciąż jest dzień wczorajszy, więc według mojego czasomierz się nie spóźniłam :D Mam nadzieję, że chociaż rozumiesz coś z tych bredni :D
    O ja, o ja. Czyli, że wszystko to było jednym, wielkim kłamstwem? Ale w jakim celu Anne to wszystko zmyśliła? Chciała mieć Fabregasa, ale on i tak jej nie chciał czy coś? Może ogólnie od zawsze nienawidziła Heather, tylko udawała jej przyjaciółkę? Hm... Ugh, coś mi się wydaje, że na darmo mam nadzieję, że ona nie będzie z Fabregasem, a z Davidem? Ajć, czekam na moment, aż cała drużyna znów spotka się z H. :D To będzie musiało być boskie i epickie :D Gdyby ojciec H. wiedział, dlaczego ona wyjechała i co zmalowała Anne, która mieszka pod jego dachem. Ach, chyba musiałaby szukać nowego miejsca zamieszkania :D Heather wychowywała się w naprawdę ciekawym towarzystwie. Też bym tak chciała. Wstajesz pewnego ranka i uświadamiasz sobie, że twoim kumplem jest np. Messi. xD Dobra, prawda została ujawniona. Okazuje się, że nie jest wcale tak tragicznie, jak mogłoby się wydawać, a ta wielka "zdrada" to był tylko (aż?) pocałunek. No cóż, mogłaby przeboleć, jeżeli chodzi o ich wielką miłość (choć ja wciąż nie jestem przekonana co do Fabregasa, jako wybranka serca H. :D). Ale co teraz? Anne ma pożałować? Oni do siebie wrócą? Może jeszcze im namieszasz w życiu? Stawiam na namieszanie w życiu :D Życzę ci multum weny! Żebyś w końcu doszła do tego, co dalej ma się dziać w życiu bohaterów :D Pozdrawiam serdecznie i czekam na nowość z lekką, nieudawaną, niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak mi bardzo szkoda Heather. Dziewczyna uciekła z Barcelony przez kłamstwo. Normalnie nie mogę pojąć takich ludzi jak Anne, którzy tak perfidnie kłamią. Ona doskonale wiedziała, że nasza główna bohaterka wyjedzie, więc zrobiła to z premedytacją. Wredna, mała małpa!
    Ogromnie się cieszę, że Heather i Cesc wreszcie ze sobą porozmawiali. Ta scena była po prostu przepiękna, jak sobie ją wyobraziłam :)
    Oni rozmawiali ze sobą, jakby nigdy żadne z nich nie opuszczało Barcelony. Są sobie naprawdę bliscy, ale przez kłamstwo Anne troszkę trudno będzie IM zacząć wszystko od nowa. Niesmak kłamstwa, no i zaufania zawsze pozostanie.
    David to mnie rozwala. On jest takim promyczkiem tego opowiadania. Jego teksty powalają i od razu człowiek się uśmiecha.
    Jestem ciekawa czy Dave coś powie Anne. Proponuję przejechać Anne czołgiem :D Chcę imprezę u Puyola. Może nową lokówkę w prezencie dostanie :P
    Czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  13. O.Mój.Boże.
    Zakochałam się. Przysięgam, zakochałam się w tym opowiadaniu, jak mało w którym! A pierwszym wybrankiem mojego serca jest oczywiście David, którego ubóstwiam nade wszystko! Dlaczego on nie może z nią byyyć?? Będę rozpaczać xD
    Ale dobra, przejdźmy do Fabsa :D Boże, nie spodziewałam się, że ta pinda Vivienne zrobiła coś takiego! Nie rozumiem: po co? W końcu one od zawsze były zżyte. Zazdrościła jej miłości? Potrafiła uknuć coś takiego?
    Podsumowując; Niesamowicie mnie ujęłaś całą tą historią. Śledziłam i będę śledziła wszystko z zapartym tchem :D To, jak kreujesz te wszystkie sytuacje sprawia, że chce się czytać więcej i więcej. Scenki między Heather i Davidem są po prostu niezemskie, zachwycają mnie za każdym razem. Mam nadzieję, że masz wenę twórczą na tę historię i szybko pojawi się coś nowego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejciu... Zupełnie nie wiem co powiedzieć. Bardzo mi miło i cieszę się, że nie tylko mi ta historia tak bardzo się podoba. :D Kurczę, no... Dziękuję. :*
      Rozdział przewiduję na jutro. :)

      Usuń
  14. Nie no ta Anne to mnie teraz wkurzyła. Jak ona mogła tak skłamać. Teraz nie lubie jej jeszcze bardziej ;/

    OdpowiedzUsuń