.

.

sobota, 18 sierpnia 2012

El número tres;

Mając przyjaciela przy sobie mam siłę przezwyciężyć wszystkie ciemności mojego życia. Mając ciebie przy boku nie tylko wygrywam z przeszkodami -  ja sama je sobie ustawiam na drodze.

Otworzyłam oczy, przeciągając się wzdłuż łóżka i spostrzegłam, że przygląda mi się dobrze znany osobnik płci przeciwnej. Zauważył, że już się obudziłam i obdarzył mnie wesołym uśmiechem.
    - Wydaje mi się czy twój tata już mnie nie lubi? - spytał, wprawiając mnie w osłupienie.
    - Rzucał do ciebie nożami? - prychnęłam, przecierając zaspane oczy.
    - Nie ucieszył się na mój widok, a gdy mu powiedziałem, że zamierzam cię porwać na resztę dnia posłał mi takie spojrzenie, że poczułem się jak dzieciak, który stanął naprzeciwko dwumetrowego ojca swojej dziewczyny. Nogi się pode mną ugięły – żalił się, wywołując na mojej twarzy uśmiech. Poszłam do łazienki po drodze rzucając w niego poduszką, żeby się zamknął. Rozczesując włosy słyszałam jak chodzi po pokoju nucąc jakąś wesołą melodię pod nosem. Po wyjściu z łazienki z włosami związanymi w luźną kitkę i z twarzą prezentującą nieco lepszy obrazek, skierowałam się do szafy, ale zatrzymał mnie i pociągnął w stronę łóżka. Leżały na nim czarne szorty, biały top i bielizna. Tak, oto mój kochany Villa. Rzucił mi rozbrajające spojrzenie i wyszedł na korytarz. Szybko założyłam wszystko na siebie i również pognałam na dół. Siedział w kuchni, ale niestety nie sam. Po drugiej stronie blatu i równocześnie w przeciwnym jego końcu siedziała Vivienne, jedząc tosty. Zignorowałam ją i poklepałam Davida po plecach.
    - Chce pan coś?
    - Pomyślmy. Kawalerkę, współlokatorkę i kawę!
    - Z kawalerką nie dostaniesz współlokatorki – puściłam mu oczko i nastawiłam wodę.
    - A kawa?
    - Jak mi powiesz co tu robisz.
    - Spędzam czas z przyjaciółką.
    - Czyli jestem twoją odskocznią od nudnego i nic niewartego życia?
    - Moje życie warte jest dużo, ale tak.
    - Oj, Villa! Rozbrajasz mnie – westchnęłam zerkając w stronę kuzynki. Ignorowała mnie tak samo jak ja ją. Całe szczęście. - Masz tą kawę i zajmij się robieniem jakiegoś śniadanka dla mnie, a ja lecę powiedzieć tacie, że oddaję się w twoje ręce dobrowolnie – zarządziłam na koniec pokazując mu język. Dobiegł mnie jego śmiech, a chwilę później wchodziłam już do gabinetu taty. Oczywiście siedział tam z  laptopem na kolanach i papierami rozłożonymi na stoliku obok.
    - Cześć! - rzuciłam na przywitanie, siadając na przeciwko niego. Uśmiechnął się lekko, odrywając wzrok od ekranu. - Przyszłam poinformować cię, że nikt mnie nie porywa. David mówił, że byłeś taki trochę dziwny, zły na niego. Coś się stało?
    - Problemy w pracy. Nie mogę dogadać się w jednej sprawie ze wspólnikiem, ale to nic poważnego. Przeprosisz go ode mnie?
    - Jasne – szybko się zgodziłam. - Wiedziałam, że to nic takiego. David był w szoku, bo zawsze go lubiłeś.
    - Wybierasz się z nim gdzieś?
    - Wydaje mi się, że tak. Chcę teraz maksymalnie dużo czasu z nim spędzić ze względu na to, że tak długo mnie nie było. Facet uparcie powtarza, że się trzyma, ale kto przechodzi bez szwanku obok rozwodu? Tym bardziej swojego? Ale jutro cały dzień poświęcam tobie!
    - Mam nadzieję. Pokażę ci pewną wystawę, która powinna cię zainteresować, a resztę dnia zostawiam tobie.
    - Będzie fajnie. Tato?
    - Tak?
    - Na pewno nie masz nic przeciwko Villi?
    - Praca. Wiesz jak ważny jest dla mnie ten projekt. Chcę, żeby wszystko było perfekcyjnie i denerwuje mnie brak odpowiedzialności ze strony Dominigueza. Ale to wszystko. Lubię Davida i mu ufam. Poza tym jestem pewna, że nic ci z nim nie grozi, więc po co miałbym się martwić? A ty sama też potrafisz sobie świetnie poradzić.
    - Mimo wszystko mógłbyś się czasem o mnie pomartwić – zaśmiałam się z ulgą. Ostatnim czego potrzebuję to mój tata zmieniający nastawienie do Davida.
    - Uwierz mi, że się martwię – zapewnił. - Taki obowiązek rodzica. Bezustanne zamartwianie się o dzieci mimo wiary w ich dojrzałość i mądre postępowanie. Ale musisz wiedzieć, że tutaj martwię się o ciebie mniej, niż kiedy byłaś w Kanadzie.
    - Przecież był tam wujek. Widywałam go co weekend, a czasem wpadał w tygodniu do szkoły.
    - Wiem, ale byłaś daleko ode mnie. I nie byłem na bieżąco w twoim życiu. Wszystkie informacje docierały do mnie po fakcie. Byłem bardziej widzem niż obserwatorem, a to w takim przypadku nie jest zbyt zadowalającym zajęciem.
    - Kocham cię – mruknęłam całując go w policzek. - Lecę. Zostawiłam Davida w kuchni, a wiesz, że to nie wróży na dłuższą metę nic dobrego. Pa!
    - Baw się dobrze! - krzyknął za mną, gdy zamykałam drzwi. Uśmiechnęłam się i pognałam do kuchni. Czekały na mnie kanapki z wędliną, pomidorem i sałatą, czyli to co lubię najbardziej. David z szerokim uśmiechem kazał mi usiąść i podsunął mi talerz prawie pod nos. Pokazałam mu język i najpierw zjadłam sałatę z jednej z kanapek, a potem zabrałam się za resztę. Pokręcił z politowania głową i przysiadł obok mnie. Oczywiście nie muszę chyba mówić, że zajęłam stołek jak najdalej Anne?
    - Tata przekazuje przeprosiny. Jego wspólnik to kompletny idiota i nie może się z nim dogadać. Dlatego jest trochę wytrącony z równowagi, ale nie musisz się martwić, bo nadal uważa się za spoko gościa!
    - Tak powiedział? - spytał zabawnie poruszając brwiami.
    - Co dokładnie?
    - Ogólnie wszystko – zaśmiał się, gdy spojrzałam na niego z ustami pełnymi sałaty. Pokręciłam przecząco głową i kazałam mu czekać, aż wszystko zjem.
    - Wspólnika znam osobiście i wiem, że jest dziwny. A o tobie mówił, że nadal cię lubi i wie, że jestem z tobą całkowicie bezpieczna. Wiesz, takie tam bla, bla, bla... - westchnęłam. - Czasem mam wrażenie, że o tobie mówi lepiej niż o mnie – prychnęłam upijając pół kubka kawy i wstałam. - Idziemy?
    - Gdzie? Co ci tak śpieszno?
    - Jak najdalej. Duszę się – szepnęłam konspiracyjnie kiwając głową w stronę Brunetki. Nie wiem czy słyszała, ale Villa uśmiechnął się pobłażliwie w moją stronę i pomachał jej na pożegnanie. To z pewnością widziała.
    - Perfumy ma ładne – stwierdził, gdy wyszliśmy już przed dom.
    - Idiota!
    - Ale i tak mnie kochasz!
    - Powiedzmy – wymamrotałam, obejmując go w pasie. Jego ręka powędrowała na moje ramie. - To gdzie idziemy?
    - Nie wiem. Gdzie chcesz?
    - Pamiętasz ten park w drugiej części miasta? Pojechałam tam kiedyś po kłótni z tatą i tylko ty  mnie znalazłeś.
    - Bo godzinami lamentowałaś mi o tym, że chcesz nauczyć się jeździć na deskorolce, ale twój tata się nie zgadzał.
    - Bo to było niebezpieczne. Zachowywał się tak jakbym mu powiedziała, że chcę skoczyć nago na bungee! - stwierdziłam, wywołując u niego wybuch śmiechu.
    - Zrobiłabyś to?
    - Siedź cicho!
    - No co? Pobudziłaś moją wyobraźnię – westchnął lustrując mnie wzrokiem.
    - Weź mnie lepiej puść, zboczeńcu jeden! - prychnęłam, zrzucając jego rękę ze swojego ramienia. Przez moment szliśmy spokojnie, ale on oczywiście musiał coś wymyślić i niespodziewanie poczułam jak tracę ziemię spod nóg. - Villa! Postaw mnie na ziemi! - warknęłam, uderzając go z otwartej dłoni w czoło. Jęknął, ale i tak nie podziałało.
    - Zmieniłaś taktykę – mruknął, a ja nie bardzo rozumiałam o co mu chodzi. Wydałam z siebie jęk, który tylko on mógłby przyporządkować do pytania. - Wcześniej darłaś się, żebym cię puszczał – wytłumaczył, a ja momentalnie przypomniałam sobie jak raz wykonał moją „prośbę”. Puścił mnie i wylądowałam jak długa na trawie. Idiota miał szczęście, że nie widział tego mój tata, bo jak znam życie nie wpuściłby go więcej do domu, a mnie zamykał w pokoju choćby na krótkie wspomnienie o  nim. Szczerze? Czasami nie wiem czy bardziej go nie znoszę czy kocham. David momentami jest tak denerwujący, że mam ochotę wepchnąć go pod pociąg, a potem samej sobie strzelił w czoło, ale z drugiej strony jest moim przyjacielem i nie wyobrażam sobie bez niego życia.
    - Postawisz mnie wreszcie? Ludzie się na nas patrzą!
    - Już i tak widzieli nas na zdjęciach sprzed kilku dni – zauważył. Już zdążyłam o tym zapomnieć. A sprawa nie była taka błaha. Mieli mnie za nową zdobycz Villi. Ich niedoczekanie!
    - Musiałeś mi przypomnieć? To straszne...
    - Co?
    - Wszyscy myślą, że jestem twoją dziewczyną – syknęłam.
    - Na szczęście twój tata już przestał się o to obawiać.
    - O tak! Nie zniosłabym jeszcze tego... Ale on na całe szczęście już od kilku lat wie, że nie lecę na takie coś jak ty.
    - Ulżyło mi jak cholera – skwitował, stawiając mnie na ziemi. Odetchnęłam z ulgą i posłałam mu pytające spojrzenie.
    - Gdzie teraz? Wymyśl coś!
    - Na drugi koniec miasta – wyszczerzył się.
    - Chcesz, żebyśmy tam poszli pieszo?
    - Mamy dziesięć minut drogi do mojego domu.
    - Mhm, to brzmi o wiele lepiej.
    - Taki z ciebie leń? - zażartował, wbijając mi łokieć w żebra.
    - Nie. Po prostu w twoim samochodzie ładnie pachnie – wymamrotałam i ruszyłam dalej biegiem. Byłam naiwna, sądząc, że mnie nie dogoni. Już po chwili zrównał się ze mną i porwał mnie na ręce.
    - Villa!
    - Twoim tempem nie dotrzemy do mnie do wieczora.
    - Villa! - warknęłam ponownie, ale moja naiwność ukazała się światu po raz kolejny. Bo niby jak to miałoby go przekonać?

Nie musisz się bać
Chodź, pokażę Ci
Wezmę cię do innej rzeczywistości

Siedziałam obok Davida z zainteresowaniem obserwując wyczyny kilku osób na deskorolce nie daleko nas. Nieopodal kilka kolejnych jeździło na rolkach z głośnym śmiechem.
    - Chcesz spróbować? - spytał. - Wiesz, że nie znam osoby bardziej upartej od ciebie? No może jest moja mama, ale po głębszym zastanowieniu i ją przerastasz.
    - Przeszła mi już ta szalona miłość do niebezpiecznych sportów.
    - Całe szczęście. Nie wiem jakbym się wytłumaczył twojemu tacie, gdyby się dowiedział.
    - David jestem już dużą dziewczynką. Nie mam piętnastu lat i chęci pokazania mu, że świat nie zatrzymał się na etapie mojego dzieciństwa.
    - Co nie zmienia faktu, że twój tata nie lubi deskorolek.
    - On nie lubi wielu rzeczy. Czemu tak nagle zacząłeś się przejmować tym co powie?
    - Zawsze się tym przejmowałem tylko ty byłaś za bardzo zajęta niszczeniem mojej reputacji i dlatego nic nie zauważyłaś. Poza tym nie uda ci się mnie podejść. Mówiłaś, że nie chcesz i co?
    - Bo nie chcę. Ciekawa byłam twojej reakcji, kochany. Idziemy? Nudzi mi się już – jęknęłam, podnosząc głowę z jego ramienia. - Słuchaj, nie przeszkadza ci to, że wychodzimy na parę? No wiesz, chodzimy objęci, spędzamy razem masę czasu i ogólnie zachowujemy się jak...
    - Jak zakochane smarkacze? - wtrącił zanim zdążyłam nawet pomyśleć do kogo by tu nas porównać. Skinęłam tylko głową. - Dlaczego miałoby mi to przeszkadzać? Ja wiem, że jesteś moją przyjaciółką, którą traktuję jak młodszą siostrę i tyle. Znamy się trochę za długo, żebym jeszcze myślał o czymś innym niż przyjaźń.
    - Nie pamiętam, kiedy cię nie znałam – przyznałam ponownie, kiwając głową i uśmiechnęłam się.
    - Dlaczego pytasz?
    - No wiesz... Masz za sobą rozwód i jest też Zaida. Może to jakoś wpłynąć na twój wizerunek czy coś – wymamrotałam. Zaśmiał się całując mnie w policzek. Albo ześwirowałam albo w tamtej chwili na serio błysnął flesz aparatu. Villa wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jesteśmy śledzeni. No pięknie! Oficjalnie jestem dziewczyną Davida Villi! Jeden z moich najstraszniejszych koszmarów właśnie mniej więcej się spełnił. Bo on był jeszcze gorszy. Stałam z nim przed ołtarzem i zostały sekundy do wypowiedzenia przysięgi. Kiedy mu go opowiedziałam zaczął się śmiać tak, że obudził Pattie i jeszcze porwał mnie w objęcia, śpiewając mi do ucha, że obiecuje mi wierność i miłość do śmierci.
    - O czym myślisz?
    - Lepiej dla mnie, żebyś nie wiedział.
    - Dlaczego nie mogłaś pozbyć się chociaż odrobiny swojej tajemniczości?
    - Nie ma tak łatwo, kochany - zaśmiałam się, próbując zepchnąć go z ławki, żeby wreszcie się ruszył. Nie miałam ochoty na bezczynne siedzenie w miejscu. Gdybym mu to powiedziała, dam sobie rękę uciąć, że kazałby mi się przesiadać co pięć minut z jednego końca ławki na drugi! Trzepnęłam go w ramie za co dostałam pełne oburzenia spojrzenie i kolejny błysk, gdzieś z krzaków. Westchnęłam, załamując ręce.
    - Co ty wyprawiasz? - syknął, ciągnąc mnie na ławkę. - Jak to wygląda? David Villa bity przez swoją dziewczynę?
    - Odwaliło ci do reszty? Podnoś ten swój drogi tyłek i idziemy!
    - Założysz się o stówę, że jutro wszystkie plotkarskie portale będą się prześcigać w wymyślaniu powodu naszej pierwszej kłótni, kochanie? - spytał z oczami roziskrzonymi jak lampa. Jego mózg wywietrzył interes.
    - Pierwszej publicznej, Dave - zauważyłam. - Gdyby dowiedzieli się ile kłótni mamy już za sobą szczena opadłaby im tak, że do śmierci jej nie podniosą.
    - To jak? Zakład?
    - Nie!
     - Dlaczego?
    - Bo to jest tak pewne jak to, żeś idiota - mruknęłam i wpadłam na genialny pomysł.
    - Co się tak szczerzysz jak Puyol do lokówki?
    - Wpadłam na genialny pomysł. Pociągnij mnie szybko w stronę tamtego drzewa - zażądałam.
    - Którego? - zainteresował się. Wiedział, że będzie dobra zabawa, więc wchodził w to w ciemno.
    - Obojętne. Ma to wyglądać tak jakbyś chciał mnie tam rozebrać.
    - Mhm - wymamrotał, spełniając moje życzenie.
    - Całuj mnie.
    - Co? - zdziwił się, zerkając na mnie jakbym oszalała.
    - Pocałuj mnie.
    Niepewnie, ale to zrobił. Czułam instynktownie, że pan fotograf zbliżał się do nas powoli. David z uśmiechem przerwał i spojrzał na mnie wyczekująco.
    - Wolisz długie czy krótkie show?
    - Nie było tak źle... - zaczął, ale widząc moją minę od razu przerwał. - Chcesz ze mnie zrobić napalonego gbura?
    - Teraz już nie masz wyjścia - szepnęłam stając na palcach, by wyglądało na to, że szepczę mu coś do ucha. Bawiłam się coraz lepiej, ale zdziwiłam się, gdy zaczął mnie całować po raz kolejny. Odepchnęłam go nieznacznie.
    - Mamy się pokłócić czy nie? - spytał, ponownie próbując pocałunku. Tym razem zareagowałam popychając go mocniej.
    - Nie chcę David - powiedziałam twardo, zatrzymując jego kolejne próby.
    - No chodź, kochanie - wymruczał, jednak na tyle głośno, by nasz obserwator usłyszał. - Dam ci wszystko czego zapragniesz.
    - Chcę nowy samochód, kanapę i pierścionek!
    - Dam ci nawet moje łóżko. Kochanie... Kanapa jest mało wygodna. Już wolałbym podłogę...
    - W kuchni?
    - W łazience - stwierdził, niby to całując moją szyję. Udałam jęk rozkoszy co rozśmieszyło go na tyle, że ledwo opanował się przed chichotem.
    - Wanna czy pralka?
    - Podłoga. Myślałem, że to już ustaliliśmy.
    - Ale to pierwszy raz. Sądziłam, że stać cię na coś więcej.
    - Wiesz mamy jeszcze pozostałe pokoje.
    - I kuchnię.
    - Kuchnię też - zgodził się,
    - Ale nici z tego bez pierścionka.
    - Słucham?
    - Chcę pierścionek - warknęłam, odsuwając się od niego na długość ramienia.
    - Chcesz mnie wykorzystać i zgarnąć wszystko co najlepsze?
    - Chcę pierścionek albo nie będzie ani łazienki ani kuchni.
    - Dostaniesz go po łazience - spróbował z łobuzerskim uśmiechem. - Ale przed sypialnią.
    - Pierścionek, Villa - powtarzałam, nie dając się zagiąć.
    - Wiesz co, Montenegro? Pięć minut temu wydawałaś się ciekawsza.
    - Przed wczorajszą nocą też miałam o tobie inne zdanie. Następnym razem szukaj szczęścia w innym lokalu, Villa. Dostaniesz łazienkę, kuchnię i sypialnię w jednym pakiecie - okręciłam się na pięcie i pognałam przed siebie. David zostanie tam przez chwilę, żeby pozbierać swoją zranioną dumę. Związałam włosy na czubku głowy i założyłam na siebie bluzę Davida, którą na szczęście miałam przewiązaną w pasie. Była o wiele za duża, ale biorąc pod uwagę okoliczności to nawet dobrze.
    W kieszeni znalazłam klucze od samochodu i rozglądając się wokół czy nikt mi się nie przygląda, wsiadłam do środka. Kilka minut później dołączył do mnie David i ruszyliśmy do jego domu. Wcześniej obiecał mi obiad, więc korzystając z okazji zrobimy go sobie razem.

Jesteś moim przyjacielem
Wsparciem, uśmiechem, zaufaniem.
Jesteś częścią mojego życia.
Łzą, która spływa po policzku 
jak roziskrzone szczęście.

 ~*~ 
Krótki i nieszczególnie dobry. Mam jeden w zapasie, ten przełomowy dla akcji całego opowiadania. Powinien się pojawić za tydzień. Początkowo miało być dużo rozdziałów, ale wydaje mi się, że będzie około 10 plus epilog. Wszystko wyjdzie w praniu. ;)

12 komentarzy:

  1. swietny rozdzial :> sa super przyjaciolmi i ta akcja z wkrecaniem fotografa, genialna :D to czekam na ten przelom.. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślałam , że usunęłaś. Hahahah fantastyczny dzień z Villą,. Czytając rozdział cieszę się jak "Puyol do lokówki". Nie zawodzisz mnie i przy Twoich rozdziałach mogę się zawsze rozerwać. Niecierpliwie czekam na kolejny ;) Pozdrawiam Relampago (wez-sie-serce-ogarnij)

    OdpowiedzUsuń
  3. Leżę i kwiczę :D Myślałam, że padnę gdy czytałam akcję z panem fotografem :d Skąd ta dwójka bierze takie genialne pomysły. Myślę, że oboje są dla siebie lekiem na całe zło. Dzięki sobie zapominają o zmartwieniach, przykrościach itd. Lubią swoje towarzystwo, są dla siebie jak prawdziwi przyjaciele i to jest najważniejsze. Jak widać na ich przykłdzie istnieje przyjaźń między kobietą, a mężczyzną :)

    To, ja czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie no swietny rozdział :D taa akcja z fotografem hahha. Bardzo podoba mi sie twoj styl pisania. Czekam na kolejny rodział [stay--forever]

    OdpowiedzUsuń
  5. Akcja z fotografem wymiata! :D Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś będzie taka akcja :D Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepszy chyba dotychczasowy rozdział ;D Uśmiałam się jak nigdy, chyba będę go czytać jak będę miała doła ;p Scena z fotografem zdecydowanie najlepsza ;D Moim zdaniem dobrzy z nich przyjaciele, ale widziałabym ich jako parę. Świetnie się dogadują, lubią swoje towarzystwo, ufają sobie, dobrze się razem bawią. Idealna para ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No i rzecz jasna informuj mnie o nowych ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Poproszę więcej takich odcinków. Popłakałam się ze śmiechu i to dosłownie. Tekst: "Co się tak szczerzysz jak Puyol do lokówki?" mnie po prostu powalił na kolana.
    Akcja z fotografem wymiata. David jest wspaniałym przyjacielem. Nasza główna bohaterka ma ogromne szczęście, że ma przy swoim boku tak wspaniałego przyjaciela. Przecież nie jeden przy jej charakterze by uciekł na drugi koniec Hiszpanii :D
    Czekam na nowy.

    p.s. Sorry, że komentarz jakiś niemrawy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  10. JEdnak dobrze, że zachęciłaś mnei do czytania tego opowiadani;d i przyznam, że ten rozdział najabrdziej mi przypadł do gustu;p jest najlepszy;d! jestem ciekawa tych nagłówków w gazetach;p hahaha xD no i tez czekam tego zwrotnego rozdziału;)

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu jestem, choć rozdzielczość wciąż zostawia wiele do życzenia, ale tam ;p. A ja widzę, że Ty stawiasz ostatnio na mnóstwo dialogów ;P. Mi się wydaje trochę, że Villa i Heather (aż musiałam zajrzeć do bohaterów ;P, jakie trudne imię, no!:P)trochę ich relacje nie wyglądają jak przyjaźń... A żeby już chłopak mieszał się do bielizny swojej przyjaciółki to już nie jest za fajne ;P. Chyba, że ona nie potrafi go poskromić... tak ja wiem coś o zboczonych przyjaciołach... choć nie tak bardzo zboczonych ;P. Może jej tata martwi się o córkę, jak większość ojców, choć chyba do Davida ma już zaufanie. Mnie trochę dziwi czemu oni jedzą śniadanie o tej samej porze, co kuzynka dziewczyny? Mogli by sobie zrobić i iść do pokoju, no chyba, że chcieli okazać, że jej obecność jest dla nich niczym. Chociaż to chyba bardziej odnosi się do Heather, bo dla Villi chyba nie wydała się taka zła ;P. Oj, tak... też chciałam się nauczyć jeździć na desce, ale jakoś nie było okazji... choć na mojej ulicy paru starszych chłopaków właśnie jeździło, więc chociaż można było popatrzeć na ich wyczyny :D. Jak dla mnie pocałunek to już przesada, to nie jest za dobre dla przyjaciół... nawet jeżeli to tylko żart, zabawa... bo przez to może zrodzić się uczucie, które nietrudno poskromić i zburza ona piękną przyjaźń ;p. Najgorzej jest jak druga osoba nie czuje tego samego, a drugie musi się z tym uczuciem męczyć. Można też odizolować się o tej osoby na jakiś czas, może to pomoże. A co powie na to ojciec dziewczyny jak zobaczy zdjęcia w gazecie? Chyba nie będzie zadowolony... i nie wiadomo czy przyjmie to tak jak jego córka... W ogóle nie rozumiem takich ludzi, naruszają czyjąś prywatność... na szczęście bliscy powinni nie przejmować się takimi rzeczami skoro ufają tym osobom. Zastanawia mnie, co też za przełom wymyśliłaś, a więc idę czytać kolejny ;), pozdrawiam Olka. A i jeszcze jedno ;P, Ty nie planuj od razu liczby rozdziałów, przecież jak polubisz te opowiadanie i zechcesz pisać dalej, to co? Zostawisz?;P

    OdpowiedzUsuń
  12. Oni są prze-prze-przesłodcy. Mam pytanie, dlaczego oni nie są razem? :( I czy w ogóle kiedyś będą? Ja chcę, żeby byli! :D Musieli mieć na prawdę super zabawę, kiedy udawali przed tym paparazzi. Ciekawa jestem co napiszą o nich w gazetach? "David i jego zraniona duma?" Śmiać mi się chciało, jak czytałam ten fragment. Ale Ty masz pomysłów, co? Wciąż jednak nie mogę się oprzeć myśli, że masz dla Heather inny plan, niż szczęśliwe życie z panem Villą? Ach, no przecież nawet jej ojciec go lubi! :D Właśnie! Jej ojciec jest dobry. Chyba nienawidzi wszystkiego, co niebezpieczne, co? Martwi się chyba równie bardzo, kiedy jest blisko, co daleko, nie zamydli nikomu oczu :D Ej, ej, bez takich! Dlaczego liczysz rozdziały? I jakim cudem wyszło Ci ich aż tak mało? Już masz nową koncepcję na opowiadanie z Davidem, czy jak? :D Uwielbiam Twoje opowiadania, głównie właśnie te z Davem w roli głównej :D Kuzynki H. wciąż nie lubię. Ciekawe, czy to się zdąży zmienić z czasem :D Pozdrawiam serdecznie i, nie wiem czy zdążę dzisiaj, czy zrobię to jutro, ale na pewno długo nie będziesz musiała czekać na komentarz pod następnym ^.^
    Masę weny życzę!

    OdpowiedzUsuń